Cześć, jestem tu co prawda nowy i trochę głupio od razu tworzyć nowy wątek ale podobnego jeszcze nie widziałem, a jest przecież o czym dyskutować.
Może na początek coś ze śmiesznych scen.
Urzekła mnie scena, która obrazuje całą kwintesencję Bonda, to kim jest i za co go lubię (a czego wydaje mi się zabrakło w ostatnich dwóch częściach). Chodzi o scenę w filmie "Świat to za mało" i motyw gdy Bond będąc pod wodą w łodzi z otwartym dachem potrafi sobie jeszcze przy tym poprawiać krawat. Lub w filmie zdaje się "Człowiek ze złotym pistoletem" toczy pojedynek na śmierć i życie w szkole karate pokonując przeciwnika ma jeszcze czas by skłonić się Mistrzowi (tym Moor mnie naprawdę rozwalił) po czym szybko daje nura za płot.
Offline
Jeszcze rozwinę wypowiedź ale przywołam scenę która naprawdę zawsze mi imponuję.
Pierwsze spotkania Zorina i Bonda w "Widok śmierci", gdzie Zorin pyta zakamuflowanego Bonda niby o konie, i niby je ogląda w komputerze, tam w rzeczywistości są wszystkie prawdziwe dane 007 i ten szyderczy śmich Zorina.
To pokazuję kto był łotrem numer 1 w filmach o Bondzie.
Offline
W filmach o Bondzie jest wiele różnych "smaczków". One też stanowią o klimacie tych filmów. Np. w "Thunderball" Sean Connery, przed ucieczką z zamku, rzuca kwiaty na ciało pułkownika Jacka Bouvarda, Roger Moore, w "Tylko dla twoich oczu", pozostawia kwiaty w rozbitej kwiaciarni, a wyjeżdżając z wody Lotusem, przez okno wyrzuca rybę. Jest tego sporo. Mnie też podobał się poprawiający pod wodą krawat Pierce Brosnan.
Offline